Związek Harcerstwa Polskiego


Próbna
Wielopoziomowa Drużyna Harcerska
w Niewieszu




 
   

Co to jest Pionierka hmm...??:)

   
 


 

 

Strona Główna

Kontakt

Forum

Terminy Zbiórek

Śpiwenik gitarowy

Galeria

Licznik

Księga gości

Newsletter

Ciekawe linki

Wasze wpisy :)

Poradnik Harcerski

=> Prawo i przyrzeczenie

=> Prawo Harcerskie

=> Przyrzeczenie harcerskie

=> Pionierka

=> Co to jest Pionierka hmm...??:)

=> Ognisko

=> Szałasy

Ukryte strony

 


     
 

Dla każdego bywalca obozów harcerskich słowo to kojarzy się jednoznacznie - trzy dni ścinania drzew i kopania dołów. Odciski na dłoniach w tym okresie to rzecz normalna, do tego pot, zmęczenie i efekt - rozwalająca się po dwóch tygodniach "półka" w namiocie.

W nazwie pionierka obozowa ukrywa się wszystko co musimy zbudować aby "wygodnie" przeżyć miesiąc pod namiotem. Są to wszelkiego rodzaju bramy obozowe, pomosty nad jeziorem, półki oraz inne wyposażenie namiotów z pryczami włącznie, doły na śmieci (obecnie już na wymarciu i nielegalne) oraz latryny - obozowe WC.

Latryny mogą być różnorakie (od opisanej gdzieś na nieoficjalnym forum Zielonej 3 które jest na naszej klasie) z widokiem na jezioro i zachód słońca, poprzez ekskluzywne z deską do siedzenia ręcznie robiona i opiłowaną pilnikiem aż po czystą ekstremę jaką spotkałem na jednym z obozów gdzie całe urządzenie do siedzenia (czytaj wiszenia) zamykało się w poziomo zawieszonym wysoko nad dołem balu. Korzystanie z tego diabelskiego wynalazku wyglądało tak: ściągało się spodnie wraz z bielizną następnie skakało się nad dół i łapało za bal - gorzej jak się nie udalo złapać - robiło się co się miało zrobić, ( ciągle wisząc na rękach i wznosząć modły aby wytrzymać) a następnie po rozkołysaniu - głębokim wyrzutem ciała - puszczało się i lądowało z drugiej strony dołu. Nie wiem co z tymi którzy nie utrzymali się na rękach.... pewnie latryna ich pochłonęła i słuch po nich zaginął.

Bramy obozowe też bywały różnorakie, z wartownią u góry, z podnoszonym szlabanem zaopatrzone w łączność telefoniczną z komendą obozu lub proste z "budką" wartownika przykrytą kawalkiem płachty. Wszystko zależało od tego kto budował, jakie miał chęci i pomysły. Pamiętam sławetną bramę jaką zbudowaliśmy w podpobozie mlodszych dziewcząt - była to solidna konstrukcja mająca być zwodzonym mostem - fajnie się to budowało na ziemi (gwoździ i drewna nie żałowaliśmy) ale potem cały zastęp dziewcząt nie był w stanie tego szczytu inżynierii obozowej dzwignąć do pionu w stan "podniesiony" takie to bylo ciękie. Coś mi się przypomina, że ten most zwodzony spędził całe 30 dni w pozycji "opuszczony"

Tak samo wyglądało budowanie prycz i półek namiotowych. Najpopularniejszą wersją półki  był tz. standard czyli cztery wbite w ziemię pale o wysokości ok 1,20m na to dwie długie belki ciągnące się przez znaczną część namiotu i tu w zalezności od inwencji można było wykańczać sznurkiem (popularniejsze - mniej cięcia i rąbania) lub jakimiś szczebelkami z pomniejszych belek. Oczywiście deski jako towar deficytowy był zabroniony a wszelkie inicjatywy w tym kierunku były tępione w zażewiu przez instruktorów. Wykonanie tego wszystkiego pochłaniało masę czasu i pracy więc aby go zaoszczędzić harcerze wykazywali się pomysłowością np. ścinanie niekoniecznie uschniętych drzewek (przy nakryciu przez instruktora karane srogo przegonami), podkradanie przygotowanych na inne cele  belek, łażenie bez celu po lesie - niby w ramach szukania odpowiednigo drewna, ścinanie drzew niekoniecznie tuż przy ziemi ( bo po co się schylać?) - po wykryciu przez instruktora powrót do młodniaka z piłą i wszystkie sterczące paliki ucinane były ponownie ale już poniżej ziemi. (najgorsze że kazali ściąć WSZYSTKE - te nie nasze też).

Pomosty nad jeziorem - no tu była zasada: każdy podobóz buduje swój a dodatkowo jeden przy kuchni. Oczywiśćie takie budowle spadały na najstarszych wiekiem i doświadczeniem. Trzeba było przy tym zgromadzić masę drewna i to odbywalo się oczywiście na plecach i barkach druhów. No robiło się pare kilometrów po lesie w ciągu dnia z balami taszczonymi na barach. Mola też były róźnorakie ale z regóły tu była minimalka prosty kilkumetrowy pomost wychodzący z brzegu w jezioro. Problemem bywało to czy dno schodzi łagodnie i da się wbijać pale  na stojąco czy też opada gwałtownie w dół i wtedy kombinujemy wbijanie np. z pontonu lub łódki. Nad Śluzą zbudowaliśmy pomost gdzie końcowe belki były wykoinane ze świezego (!) drewna  i wypuszczone jakies 1,5m od ostatnich palików co pozwalało używać pomostu jako trampoliny - fajne to było.

Jeszcze większych nakładów wymagało wybudowanie jadalni dla całego obozu - tu kilodrewnometry (jednostka miary opisująca ilość kilometrów do przemierzenia w celu zniesienia odpowiedniej ilości drewna na wybudowanie danej budowli) liczone były chyba w dziesiątkach, a wszystko to przmnożyć należało przez ilość uczestników obozu.

Do perełek należało zbudowanie kuchni wraz z calym zapleczem - ale o to się martwiła silna grupa pod wezwaniem o nazwie KWATERKA. Kwaterka to nic innego tylko coś na kształt zesłania na syberię - robota cały dzień i nieraz w nocy, marne jedzenie, stres bo czas ucieka a tu niewiele zrobione, zmęczenie oraz świadomość że jak przyjedzie reszta obozu to niebędzie się spało tylko zap.... jeszcze więcej. Dodatkowo takowa kwaterka zwalała po przyjeżdzie na miejsce obozu wszystko z samochodu i pakowała do rozbitych naprędce namiotów jako że było to zregóły ok 10 chłopa a zapakowany po brzegi Star z przyczepą to jakieś 10 ton wypadało po tonie na każdego skazanego.

 
 

Dzisiaj stronę odwiedziło już 33 odwiedzającytutaj!

 

 

Wszelkie prawa do kopiowania ZASTRZEŻONE

Czuwaj

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja